Moje 350 kwadracików oraz pojedynczą ramkę zszywałam trzy tygodnie. Wydawało mi się, że najgorsze już za mną ...
Zakupiłam ocieplinę poliestrową, 80-tkę chyba ( trudno powiedzieć z całkowitą pewnością ponieważ pani w sklepie sama nie była pewna). W każdym razie kupiłam najcieńszą, jaka była, z dwóch powodów. Po pierwsze ze względu na zamiar ręcznego pikowania. Po drugie, bo zależało mi na uzyskaniu miękkiego, milusiego pledziku, takiego, którym moje dziecko otuli się zimą i przykryje latem. Prawidła sztuki nakazują użyć wypełnienia naturalnego, bawełnianego, ale konia z rzędem temu, kto znajdzie takie w polskich sklepach...
Na tył pledu przeznaczyłam bawełnianą, pościelową tkaninę w drobną żółtą krateczkę.
Należało teraz poukładać warstwy i je "skanapkować".
Rozłożyłam na podłodze spodnią tkaninę lekko ją naciągając poprzez przyklejenie taśmą malarską do parkietu - tyle, by rozprostowały się fałdy. Na niej ułożyłam ocieplinę, w miarę na środku i wygładziłam. Na końcu ułożyłam top, całość "wygłaskałam" od środka ku brzegom i sfastrygowałam promieniście od środka ku krawędziom. Dodam, że tkanina spodnia i ocieplina miały spory, ok 20 cm zapas względem topu z każdej strony. To co teraz powiem, to dla szyjących maszynowo herezja, ale uważam, że takie sfastrygowanie było zupełnie wystarczające. Warstwy mi się nie przesuwały, całość była stabilna i wytrzymała w dobrym stanie 6 tygodni pikowania.
Wyczytałam, że przy zastosowaniu ramy do pikowania, fastryga wcale nie jest konieczna i szczerze mówiąc zgadzam się z tym poglądem.
Po sfastrygowaniu kanapki dobrze jest zabezpieczyć jej brzegi.
I można już zabierać się do pikowania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz