O ręcznym szyciu i pikowaniu patchworkowych pledów.
Niewiele jest w polskim internecie o ręcznym szyciu, a jeszcze mniej o ręcznym pikowaniu patchworkowych pledów. Postanowiłam wiec podzielić się z innymi zdobywaną zazwyczaj ze źródeł anglojęzycznych, a jeszcze częściej metodą prób i błędów wiedzą na te tematy. Jest to spojrzenie osoby początkującej nie tylko w patchworku, ale również w szeroko pojętym krawiectwie w ogólności. Wszystkich zainteresowanych zapraszam :)

niedziela, 20 marca 2011

Blazing Star - top prawie gotowy

Tak wygląda wierzch mojej poduszki na chwilę przed końcem:


Wymyśliłam sobie takie "cóś", jakby wszytą fałdkę pomiędzy blokiem, a ramką. I męczę się z tym "cósiem" już cały dzień... Generalnie nie jest to trudne, z wyjątkiem narożników - chwilę mi zajęło zanim opracowałam metodę, a i tak nie o takim efekcie myślałam. Wolałabym kąty proste... 

piątek, 18 marca 2011

Poducha - Blazing Star - gotowy blok

Tak to wyszło:



A tu bez lampy, za to lepiej widać szczegóły:


Nie mogłam się powstrzymać od układania ( rozprasowując paznokciem) zapasów podczas szycia - byłam ciekawa efektu. I wyszło jak wyszło - środek lekko się ponaciągał tam, gdzie tkanina była cięta po skosie... Może uda się wyprasować...

Miałam problemy ze zszyciem środka gwiazdy. Zrobiłam to tak, że najpierw pozszywałam dwie połowy gwiazdy, a później zszyłam je ze sobą jednym długim prostym szwem. Trochę się męczyłam ze skrzyżowaniem 8 szwów, ale jakoś poszło.

Jestem zadowolona z osiągniętego efektu. Szwy w miarę zgrane, kąty ostre. Nauczyłam się nigdy więcej nie przycinać zapasów i nie "rozciskać" szwów przed ukończeniem bloku ;))


Teraz zostało tylko dodać ramki i przepikować :)

środa, 16 marca 2011

Nowy projekt - poducha "Blazing Star"

Postanowiłam przećwiczyć zszywanie bardziej skomplikowanych form ;)

Co tam trójkąty, poszłam od razu na całość - robię blok Blazing Star. Schemat tu .


Na zdjęciu wycięte elementy i jeden zszyty blok. Kilku elementów brak, bo:


A tu gotowy element:


Oczywiście popełniłam błąd - i to chyba poważny.
Wyczytałam gdzieś, że należy przyciąć zapasy na wierzchołkach "diamencików" , żeby było jak najmniej nawarstwień pod spodem. No i przycięłam je tak gruntownie, że cudem będzie jeśli szwy się nie porozłażą...
Zszywając drugi blok zastosowałam metodę układania zapasów przeciwstawnie i okazało się, że da się w miarę gładko rozprostować całość. Niestety wtedy skrzyżowania są mniej precyzyjnie zgrane...

Gotowy blok posłuży mi do uszycia poduszki. Dodam ramki, najprawdopodobniej podłożę tkaniną i przepikuję. Zastanawiam się nad tym, czy dawać ocieplinę....

wtorek, 15 marca 2011

Pikowanie - akcesoria

Tak, jak do szycia wystarczy igła z nitką, tak do pikowania niestety potrzeba trochę więcej ekwipunku.

A zatem:
  • Tradycyjnie - rama, nowocześnie - specjalny tamborek. 
Rama - super kosztowny, drewniany mebel. Najtańsze dostępne za ok 50 $, przeciętnie kilkaset $. Tak naprawdę wystarczą 2 kantówki o odpowiedniej długości ( musi zmieścić się pled z zapasami i zostać trochę miejsca) z przymocowanymi pasami grubej odpornej na rozciąganie tkaniny typu dżins, zwarte płótno  plus 4 krzesła z oparciami z poprzeczkami. Wypróbowałam wzorując się na zdjęciach z XIX w - skuteczne, tanie i dość wygodne. Tak to wyglądało:


Wadą tego rozwiązania jest utrudniony dostęp do krawędzi, pled jest naciągnięty tylko wzdłuż. Pomocne może być dodanie poprzeczek o długości min 1,25 m i spięcie ramy ściskami stolarskimi (nie próbowałam). Kanapkę montuje się na ramie przypinając spodnią tkaninę do płótna, a następnie nawijając na kantówki, aż do uzyskania pola roboczego w wybranym miejscu.

Tamborek - średnica nie przekraczająca długości odcinka od zgięcia łokcia do drugiego stawu palca środkowego lewej ręki. Większy będzie za duży, kłopotliwe będzie dosięgnięcie do wybranego miejsca, no chyba, że ktoś umie pikować w każdym kierunku - wtedy duża średnica nie ma znaczenia. Sama kupiłam sobie taki o średnicy 53 cm i jest zdecydowanie za wielki. Planuję kupić taki ok. 40 cm. Z kolei mniejszy niż 30 cm też będzie nieodpowiedni, bo pole na którym można swobodnie pikować, będzie za małe ( w promieniu 5 cm od obręczy pikuje się ciężko).

  • Naparstek - absolutna konieczność. 
Po przepikowaniu mojego pledu mam na opuszkach palców lewej ręki zrogowacenia. Bez naparstka na środkowym palu prawej dłoni pikowanie jest w zasadzie niemożliwe.

  •  Nici bawełniane - wg gustu i upodobań.
Ja szyłam nićmi Coats Corona nr 50 wyłącznie dlatego, że były to jedyne dostępne nici z bawełny ;) Wolałabym  trochę grubsze.
Edit 04.2011: Nabyłam ostatnio nici Gutterman do pikowania ręcznego, bawełna 100 %. Grubość bardzo podobna do Corony, ale są mocniej skręcone i sztywniejsze. Przypuszczalnie również bardziej wytrzymałe ;)

  •  Igły - wg osobistych preferencji.
Próbowałam różnymi, specjalnymi do pikowania i zwykłymi. Najlepiej pikowało mi się dość grubą i długą igłą (jakieś 3,5 cm długości, na oko ok  0,6 - 0,7  mm grubości) - rozmiar nr 7. Przepisowymi tzw "betweens" nr 10 mordowałam się przeokrutnie. Nie wspominając o tym ile igieł pogięłam ...

  • Spieralny ołówek do nanoszenia wzoru.
Wiadomo, o co chodzi :) Wzory duże, skomplikowane należy nanieść przed skanapkowaniem. Te obejmujące jeden blok, proste, linearne można nanosić na bieżąco. Jeśli pikuje się wzdłuż szwów - oznaczanie motywów można pominąć.

I tyle :)

poniedziałek, 14 marca 2011

Dzieło moje :)

Wczoraj skończyłam mój pierwszy quilt.


Podszywanie lamówki dłużyło mi się w nieskończoność ;)
Wiem, że wzór nie powala na kolana, ale tak miało być. Maksimum prostoty, pled użytkowy, taki, którego nie będzie mi żal używać i zużyć. Tani. No i łatwy w wykonaniu ;)
Cieszę się, że dobrnęłam do końca. Zaczęłam w pierwszej  połowie stycznia...

Zdaje się, że złapałam bakcyla. Podoba mi się to:
Wzór Union Squares vel Union Star
a tu zdjęcia gotowego:
Union Star Quilt

Z tym, że ja zrobiłabym to w nasyconych, żywych kolorach (dla nastolatka) np z tkanin firmy Moda kolekcja Fresh Flowers:

A tak wyglądają te tkaniny na gotowym pledzie:
Pled wykonany z tkanin Moda Fresh Flowers

Trochę obawiam się tych wszystkich trójkątów...

niedziela, 13 marca 2011

Pikowanie - jak to się robi?

Temat - rzeka. Samo uzyskanie informacji na temat  techniki pikowania zajęło mi kilka wieczorów...

Pikuje się ściegiem zwanym "rocking stitch" czyli ściegiem "kołyszącym". Nazwa nieprzypadkowa, ponieważ polega on dosłownie na kołysaniu igłą :) Jest to zwykły ścieg przed igłą (running stitch), jednak wykonywany w specjalny sposób.

  • Kanapkę rozpinamy na ramie lub rozpoczynając od środka kołderki, nakładamy obręcze tamborka.Tkaniny nie mogą być całkiem luźne, ani zbyt mocno napięte.
  • Ułożenie rąk dla praworęcznych - prawa ręka  na wierzchu robótki, lewa pod spodem. Prawą prowadzimy igłę, lewą kontrolujemy tkaninę i pozycję igły.
  • Igłę prowadzi środkowy palec prawej ręki uzbrojony w naparstek. 
  • Ścieg prowadzimy ku sobie, najwygodniej jest po skosie z prawa na lewo.
  • Wbijamy igłę pod kątem prostym i delikatnie naciskamy, aż opuszkiem środkowego palca lewej ręki poczujemy jej czubek pod spodem.
  • Przechylamy igłę poziomo na prawo, pilnując (lewą ręką) by jej czubek się nie schował.
  • Palec lewej ręki napina tkaninę tuż za czubkiem igły, a kciuk prawej lekko naciska tworząc maleńką fałdkę, która "nabija się" na ustawiony poziomo czubek igły. 
  • Przechylamy igłę pionowo i powtarzamy. Kiedy mamy 2-3 fałdki na igle, przeciągamy nitkę. Na początku dobrze jest robić po jednej fałdce dbając by ściegi niezależnie od wielkości były przede wszystkim regularne, moim rekordem były  4. 


Jest sporo filmów instruktażowych w internecie, wystarczy wpisać hasło handquilting. Może pokuszę się o zrobienie tutorialu w którymś z kolejnych postów :)

Nie ma co ukrywać, ten ścieg jest bardzo trudny i wymaga dużo ćwiczeń. Na początku wydawał mi się niewykonalny, pierwsze ściegi robiłam godzinami, wielokrotnie zmieniając rozmiary igieł, szukając najlepszego ułożenia tamborka, zmieniając naprężenie tkanin, kłując palce do krwi i wyginając igły.
Najlepiej potrenować trochę na zbędnej szmatce zanim się zacznie pracę na serio. Ja byłam tak zdesperowana, że przez jakiś czas pikowałam przez pojedyncze wkłucia (stab stitch), bo uznałam, że "tego po prostu się nie da zrobić ". Niestety pikowanie pojedynczymi przeciągnięciami daje beznadziejny efekt na spodniej stronie. Ścieg jest "rozjechany", punkty wkłuć nie układają się jak trzeba, ogólnie kosmos ( choć i na to znalazła się rada - trzeba szyć z lewa na prawo i spód będzie ok ;) )

Moje pierwsze ściegi - mały kwadrat w środku, większy pikowany jeszcze pojedynczymi wkłuciami.



Jak się już nabierze pewnej wprawy - pikowanie staje się przyjemnością, czymś na kształt wielkopowierzchniowego haftu, można by powiedzieć :))



.

Top gotowy i co dalej ...?

Moje 350 kwadracików oraz pojedynczą ramkę zszywałam trzy tygodnie. Wydawało mi się, że najgorsze już za mną ...
Zakupiłam ocieplinę poliestrową, 80-tkę chyba ( trudno powiedzieć z całkowitą pewnością ponieważ pani w sklepie sama nie była pewna). W każdym razie kupiłam najcieńszą, jaka była, z dwóch powodów. Po pierwsze ze względu na zamiar ręcznego pikowania. Po drugie, bo zależało mi na uzyskaniu miękkiego, milusiego pledziku, takiego, którym moje dziecko otuli się zimą i przykryje latem. Prawidła sztuki nakazują użyć wypełnienia naturalnego, bawełnianego, ale konia z rzędem temu, kto znajdzie takie w polskich sklepach...
Na tył pledu przeznaczyłam bawełnianą, pościelową tkaninę w drobną żółtą krateczkę.
Należało teraz poukładać warstwy i je "skanapkować".
Rozłożyłam na podłodze spodnią tkaninę lekko ją naciągając poprzez przyklejenie taśmą malarską do parkietu  - tyle, by rozprostowały się fałdy. Na niej ułożyłam ocieplinę, w miarę na środku i wygładziłam. Na końcu ułożyłam top, całość "wygłaskałam" od środka ku brzegom i sfastrygowałam promieniście od środka ku krawędziom. Dodam, że tkanina spodnia i ocieplina miały spory, ok 20 cm zapas względem topu z każdej strony. To co teraz powiem, to dla szyjących maszynowo herezja, ale uważam, że takie sfastrygowanie było zupełnie wystarczające. Warstwy mi się nie przesuwały, całość była stabilna i wytrzymała w dobrym stanie 6 tygodni pikowania.
Wyczytałam, że przy zastosowaniu  ramy do pikowania, fastryga wcale nie jest konieczna i szczerze mówiąc zgadzam się z tym poglądem.
Po sfastrygowaniu kanapki dobrze jest zabezpieczyć jej brzegi.


I można już zabierać się do pikowania :)

piątek, 4 marca 2011

Zszywanie

Niby proste, a jednak...
Na początku zszywałam moje kwadraty ściegiem za igłą (backstitch). Kwadrat do kwadratu w rzędach, a następnie rzędy do rzędów. Szło powoli i z mozołem, zwłaszcza, że nie wiedziałam w jaki sposób spiąć/sfastrygować tkaniny, tak, żeby szew szedł idealnie po linii na obu stronach.
Po zszyciu kilku rzędów wg wskazówek dla szyjących maszynowo odkryłam ten kurs i doznałam olśnienia :)
Szycie ręczne pozwala na znacznie większą precyzję wykończenia niż maszynowe, zwłaszcza na skrzyżowaniach szwów. Zdjęcie z poprzedniego posta pokazuje kawałek topu uszyty wg technologii maszynowej: kawałki zszywane po linii, ale sam szew dłuższy niż narysowana linia, rzędy po zaprasowaniu szwów na jedna stronę, zszywane ze sobą jak leci, również po skrzyżowaniach. W rezultacie łączenia szwów wyszły tak sobie, z drobnymi przesunięciami, a ręczne ich przepikowanie jest uciążliwe.

Tymczasem należy:
- wykonać szew dokładnie od początku do końca zaznaczonej linii i ani trochę dalej.
- szyje się drobnym ściegiem przed igłą ( running stitch), robiąc na początku, końcu szwu i co kilka centymetrów parę ściegów za igłą ( backstitch) co wzmacnia szew i zapobiega jego spruciu na całej długości.
- nie rozprasowywać szwów przed łączeniem rzędów.

Osobiście zabezpieczałam nitkę węzełkiem na początku szwu i wszywałam ja na końcu. Ale tu ile osób, tyle zdań. Węzełek nie powinien wg mnie znajdować się na początku linii, bo łatwo może "puścić", a wtedy przy łączeniu  szwów  skrzyżowanie się "rozłazi". Najlepiej jest rozpocząć węzełkiem na linii kilka mm od początku, wykonać ścieg za igłą (backstitch) do początku linii i dalej już normalnie szyć ściegiem przed igłą ( running stitch).

Bardzo ważne jest dokładne ułożenie skrawków i spięcie ich szpilkami tak, by obie narysowane linie pokrywały się. W moim przypadku sprawdziły się dwie techniki. Ta z kursiku, do którego link podałam wyżej, czyli wbicie kilku szpilek prostopadle do tkanin dokładnie na linii po obu stronach, w tym po jednej na każdym końcu linii szwu, a następnie spięcie tkanin prowadząc szpilki jak najbardziej równolegle do tkanin i zachowując kąt prosty względem szpilek wpiętych na początku. Szpilki wbite prostopadle należy wyjąć i gotowe. Druga metoda jest wg mnie mniej precyzyjna. Wbija się szpilki prostopadle na liniach szwu, w tym po jednej na każdym końcu, następnie szpilkę przechyla się i chwytając jak najmniej materiału wbija równolegle do tkanin.

Łączenie szwów na skrzyżowaniach - tu również dwie szkoły. Pierwsza: jak w linku powyżej. Zszywamy rzędy po liniach, aż dojdziemy do linii szwów. Tu jeden ścieg za igłą (backstitch), przebić igłę dokładnie przez szwy na druga stronę , jeden ścieg za igłą (backstitch) i voila - gotowe. Należy upewnić się, czy ściegi się schodzą po obu stronach. Druga szkoła jest opisana w tym kursie. Skrzyżowania łączy się "dookoła". Jak poprzednio szyje się do szwu, wykonuje jeden ścieg za igłą (backstitch), przebija się przez zapas tuż przy szwie na druga stronę, następnie przez szew w miejscu łączenia linii, potem znów przez zapas tuż przy szwie i przez szew w miejscu łączenia linii. Kółko zamknięte, jesteśmy w punkcie wyjścia. Teraz trzeba znów przebić igłą zapas tuż przy szwie i przeciągnąć nitkę na druga stronę, jeden ścieg za igłą ( backstitch) i szyjemy dalej do następnego skrzyżowania.

I na koniec rozprasowywanie szwów. Tu też zdania są podzielone. Jedni mówią - zaprasować na jedną stronę, inni, że rozprasować na boki. Osobiście wybrałam metodę "wg wskazówek zegara".


 Dzięki temu zapasy na spodzie tkaniny nie tworzą nawarstwień przez które ciężko się pikuje.
Warto też zwrócić uwagę, że źródła anglojęzyczne nie wymieniają słowa ironing (prasowanie), tylko pressing ( dosł. ciśnięcie). O ile dobrze to zrozumiałam, chodzi o to, by żelazko przykładać od góry i przyciskać przez chwilę, nie przesuwając na boki jak w klasycznym prasowaniu. W dawnych czasach w ogóle nie używano żelazka, a tylko czegoś ciężkiego.
Zdjęcie w poprzednim poście przedstawia tkaninę przy której wykonaniu popełniłam wszystkie możliwe błędy - łącznie z klasycznym rozprasowywaniem szwów. Efekt jak widać - niezgrane skrzyżowania, ponaciągane fragmenty tkaniny itp
Na pocieszenie - po pikowaniu wszystkie te niedociągnięcia stają się niewidoczne :)



czwartek, 3 marca 2011

Pierwsze koty za płoty ...

Cięcie tkaniny... Ufff... Wycięłam 350 kwadracików o wymiarach 10x10 cm, jeden po drugim nożyczkami, po liniach zaznaczonych wcześniej ołówkiem (uprzednio pieczołowicie wymierzonych linijką).
Przystąpiłam do zszywania oznaczając każdą linię szwu na tkaninie ołówkiem.
I w tym momencie zorientowałam się, że cała ta mozolna zabawa przy wycinaniu była zupełnie niepotrzebna...
Nie wzięłam pod uwagę, że wszystkie rady na forach, blogach itp odnoszą się do szycia maszynowego, gdzie precyzja cięcia decyduje o precyzji zszycia. Linii szwu się nie rysuje, należy tylko szyć równo wzdłuż brzegu zachowując stałą odległość. Zdaje się, że maszyny mają nawet takie specjalne rowki wzdłuż których należy prowadzić tkaninę. Tymczasem przy szyciu ręcznym liczy się tylko idealnie wyrysowana linia szwu. I, o czym przekonałam się po zszyciu kilku rzędów, nie wolno tej linii przedłużyć ani o milimetr. A zatem, przy szyciu ręcznym, robimy szablon o wymiarach dokładnie takich jakie ma mieć dany element BEZ ZAPASU na szwy. Przykładamy tenże szablon do tkaniny i zachowując pewne odstępy ( tak by wystarczyło na stabilny zapas na szew po obu stronach) odrysowujemy wymaganą ilość razy. Następnie wycinamy obok narysowanych linii zachowując taki odstęp, by uzyskany w ten sposób zapas na szew był stabilny. Ile tego zapasu ma być - nie wiem. Moje 1 cm to za dużo i zdecydowanie utrudnia pikowanie. Następnym razem dam mniej. Nie mam pojęcia jak wygląda cięcie przy użyciu noża obrotowego przez kilka warstw tkaniny, osobiście na razie nie będę się na to porywać.
Następne odkrycia, których dokonałam:
- tkaninę po dekatyzowaniu należy suszyć w taki sposób, żeby się na sznurku nie powyciągała pod własnym ciężarem. A jeśli się zniekształci - nie ciąć;
- boki tkaniny ( te grubsze, technologiczne pozostałości procesu tkania) przed moczeniem i suszeniem obciąć, jeśli się tego nie zrobi, tkanina wzdłuż nich może się odkształcić;
- tkaninę po wysuszeniu koniecznie przeprasować/rozprostować, ale tak, by jej w żadnym razie nie ponaciągać;
- co do układania szablonu na tkaninie. Ciężka sprawa. Tkaniny, których użyłam są zapewne niskiej jakości, ponieważ w żadnej nitki wątku i osnowy nie układają się pod kątem prostym. Gdy próbowałam ciąć wzdłuż nitki, wychodziły koślawce, gdy cięłam wzdłuż ekierki - brzegi się strzępiły. Mam nadzieję, że specjalistyczne tkaniny są pod tym względem lepsze. Teoria w każdym razie mówi by ciąć wzdłuż nitki...
- przy nanoszeniu linii warto ułożyć tkaninę na czymś, co utrzyma ją na miejscu, tak by nie przesuwała się pomiędzy podłożem, a szablonem. Śliski stół i śliski szablon to nie najlepsza kombinacja;
- użyte tkaniny muszą być podobnej gramatury/grubości/gęstości. Ja użyłam trzech różnych, z których jedna była wielokrotnie prana i użytkowana, miękka, niezbyt gęsto utkana i podatna na naciąganie, a inna gruba, gęsta i dość sztywna. O ile przy zszywaniu nie ma to większego znaczenia (jeśli tylko ta delikatniejsza się nie naciągnie), nabiera dużego przy zgrywaniu szwów na "skrzyżowaniach", ich zaprasowywaniu i pikowaniu.
Podkreślam, że jak dotąd przećwiczyłam wycinanie wyłącznie kwadratów. Trójkąty i inne formy to wyższy stopień wtajemniczenia, gdy przećwiczę, nie omieszkam opisać;)
O cięciu tyle, następnym razem będzie o zszywaniu.

A oto wynik moich pierwszych wysiłków:

Trudne początki

Patchwork wydawał mi się zawsze dziedziną "nie dla mnie". Za duże, za trudne, zbyt czasochłonne i trzeba umieć szyć. A ja szyć nie potrafię. Jednak niedawno trafiłam na strony amerykańskich sklepów specjalizujących się w sprzedaży starych tzw quiltów . Przez kilka dni oglądałam te cuda pełna podziwu dla umiejętności kobiet, które je tworzyły. Bez maszyn do szycia, elektrycznego oświetlenia, noży obrotowych, często pewnie bez linijki, a jednak... Mimo upływu czasu nadal zachwycają.
Pomyślałam sobie, że skoro kobiety mające do dyspozycji niewiele ponad nożyczki, igły i nici potrafiły wyczarowywać takie cuda, to może i ja się nauczę. Ponieważ szczerze i z wzajemnością nie lubię maszyny do szycia, postanowiłam spróbować wejść w klimat "epoki" i uszyć coś ręcznie.
Zaczęłam od przestudiowania technik szycia ręcznego... Okazało się, że wiedza na ten temat z niewiadomych powodów jest trudno dostępna, w języku polskim zwłaszcza. Udało mi się znaleźć on-line  starodawny ilustrowany podręcznik szycia dla dziewcząt w języku angielskim dzięki czemu dowiedziałam się co to running stitch (ścieg przed igłą), a co to backstitch i half-backstitch (ścieg za igłą i jego wariant). Oczywiście znałam je już wcześniej z zajęć techniki ze szkoły podstawowej, ale do tej chwili nie mogę zapamiętać który jest który. Angielskie nazewnictwo przyswoiło mi się znacznie lepiej.
Myśląc, że podstawy teorii już znam, przystąpiłam do wyboru tkanin. Miała to być, zgodnie z zasadami sztuki, bawełna. Posiadane w domu stare pościele za nic nie chciały się ze sobą skomponować, ruszyłam więc do miasta. I tu kolejne zderzenie z rzeczywistością - sklepów tekstylnych niewiele, a w tych co pozostały, czystej bawełny, poza pościelową, właściwie brak. Jako, że pledzik miał być z założenia dziecięcy, nie wybrzydzałam, wzięłam co było w kontrastowych  kolorach ( fiolet i pomarańczowy), dodałam starą żółto-kremową niemowlęcą poszwę na kołdrę i zaczęłam zastanawiać się jakby to pociąć. W międzyczasie sparzyłam nowe nabytki wrzątkiem, co nazywa się szumnie dekatyzowaniem i ma zapobiec późniejszemu kurczeniu. Po przeczytaniu kilku tematów na różnych forach doszłam do wniosku, ze przy moim poziomie umiejętności wzór musi być bardzo prosty i raczej z niewielkich elementów, by łatwiej było zgrać szwy.    Zdecydowałam się na niewielkie kwadraty 8x8 cm z 1 cm zapasem na szwy z każdej strony. Kroiłam zwykłymi nożycami krawieckimi, po liniach wcześniej wyrysowanych ołówkiem. Postanowiłam ułożyć owe kwadraciki naprzemiennie i nie zastanawiałam się więcej nad wzorem... Miało być łatwo i bez zbędnych udziwnień.
Jak się później okazało, już na tym etapie popełniłam kilka błędów, ale o tym następnym razem.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...